Co to jest stres i z czym to się je- każdy wie. Przychodzi znienacka i nim się obejrzysz, skręca cię w żołądku, nogi się telepią, masz mroczki przed oczami i zapominasz jak się nazywasz.
Co to jest stres i z czym to się je – każdy wie. Przychodzi znienacka i nim się obejrzysz, skręca cię w żołądku, nogi się telepią, masz mroczki przed oczami i zapominasz jak się nazywasz.
Stres jest niestety nieodłącznym elementem naszego życia i chcąc czy nie chcąc, musimy się od czasu do czasu z tą bestią spotkać. Jest jednak kilka sposobów, które pomogą nam wrócić do świata żywych. Wystarczy się jedynie odrobinę postarać…
Wyobraźmy sobie, że jest niedziela. (Nie.., to zły pomysł, bo w niedzielę nie da rady się odstresować…) Wyobraźmy sobie więc, że jest sobota. Wstajesz po 9.00, ptaszki świergolą, słoneczko świeci, mąż pichci pyszne naleśniki na śniadanie. No, taki poranek to ja rozumiem! Czarne myśli odepchnięte na dalszy plan, no ale przecież nie możemy zakładać, że chłop nam będzie robił co tydzień śniadanie, no a pogoda też się przecież może spindolić…Musimy zatem wziąć sprawy w swoje ręce.
Na początek- gorąca kąpiel z olejkami relaksującymi. (Problem pojawia się wówczas, gdy nie mamy wanny, a jedynie prysznic- wtedy proponuję potraktować się po karku gorącym strumieniem do masażu. Pomaga!)
Następnie należy sobie zapodać jakąś maseczkę, potem zrobić starannie dopracowany makijaż, manicure, tudzież pedicure… (Właśnie zauważyłam, że ten artykuł pisany jest raczej dla kobiet… chociaż…?:-)
Stres jeszcze nie przeszedł? Doskonale rozumiem, że rozmowa na dywaniku u dyrektora, która ma się odbyć za 2 dni jest dość stresująca, no ale bez jaj! No to w takim razie lecimy dalej…
Każdy wie, że najlepiej odstresowują zakupy. Wszelkiego rodzaju. Najważniejsze, by przepuścić trochę kasy. No, więcej niż trochę. I nie ma znaczenia, czy wydasz pieniądze na ciuchy, płyty DVD, książki kulinarne czy inne pierdoły. Ma to być coś, co spowoduje u ciebie banana na twarzy. A i o to przecież chodzi!
Kolejnym odstresowywaczem mogą być małe szaleństwa w kuchni (z partnerem lub bez:-) Mam tu akurat na myśli ugotowanie lub upieczenie czegoś pysznego! Doskonale wycisza i sprawia, że zapominamy o smutkach tego świata- produkcja ciasteczek lub lepienie pierogów. Im więcej tym lepiej!
Wieczorem czas na kolejny relaks. I tu proponuję zagłuszyć nasze złe myśli potężną porcją dobrej muzyki. (Byle nie później, niż po 22.00, bo potem sąsiedzi się irytują, znów się wkurzasz i szlag jasny trafia twoje całodniowe wyluzowywanie się).
Co się dzieje w nocy chyba nie muszę już pisać, bo każdy wie co go może o tej porze uszczęśliwić:-)
Sobota minęła, mamy więcej energii, stres się zmniejszył. Możemy już stawić czoła szefowej. A potem- odpowiednio odreagować- proponuję gorącą kąpiel, zakupy, dobre jedzenie i dobre towarzystwo… .